Jak Janio uczył teściową katolicyzmu w kalesonach opowiadał wspólnik Błażej.
Zula Władziszewska pracowała na etacie jako lekarz. Janio natomiast prowadził działalność gospodarczą wraz ze wspólnikiem w formie spółki cywilnej. Firma działała dobrze. Władziszewscy byli kilkanaście dni po rozwodzie, ale Janio nie mógł tego przyjąć emocjonalnie do wiadomości.
W tym czasie wspólnicy musieli pojechać z powodu ważnego kontraktu w podróż służbową. Nocowali razem w pokoju, aby obniżyć koszty. Następnego dnia zaczynali o 9.00 spotkania biznesowe. Wspólnik Jania Błażej od godziny 8.00 gotowy był do wyjścia. Janio był w trakcie ubierania się i odebrał o 8.05 telefon. Dzwoniła była Teściowa w sprawie swojej wnuczki. Jadzia potrzebowała czegoś, a Zula nie kontaktowała się z Janiem w sprawie córki.
Od słowa do słowa zaczęła się rozmowa… Minuty uciekały, a Janio stał na środku pokoju w gatkach i tłumaczył byłej teściowej, że źle wychowała córkę. Bo to nie jest po katolicku, żeby Zula złożyła pozew o rozwód, skoro matka jest katoliczką a rodzina katolicka. A jeżeli już tak robi, to obie nie są katoliczkami, bo przysięgi danej przed Bogiem Zula nie dotrzymała. I wiele jeszcze różnych argumentów padało. Janio bowiem w swojej sedewakantystycznej postawie interesował się religią. I wiedzę miał w tej materii szeroką, dorównywał niejednemu księdzu, o ile nawet wiedzą nie przewyższał!
Wspólnik na migi pokazywał, że już czas, ale Janio nie reagował. Zatem Błażej sam pojechał na spotkanie. Janio dotarł dopiero po godzinie taksówką.
Efekty:
Mimo świetnej argumentacji była Teściowa nie nawróciła córki na Janiowy katolicyzm. Powiedziała, że do spraw małżeńskich Zuli i Jania mieszać się nie będzie. Janio spóźnił się na spotkanie i zapłacił dodatkowo firmowymi pieniędzmi za taksówkę.
Porady Andrzeja: 
Postawa Jania nie jest trudna do zrozumienia, co nie znaczy że należy taki bezsens akceptować. Janio ciągle cierpiał emocjonalnie i przezywał podwójnie rozwód. Po pierwszy jako zraniony facet po drugie jako religijny fanatyk. A może nawet w odwrotnej kolejności. Zula oczywiście wykorzystywała każdą okazję, żeby wbić szpilę. Pokazywała pogardę unikając kontaktu i przekazując wieści przez Teściową. Strategia była skuteczna, bo Janio cierpiał.
Z drugiej strony Janio dawał Zuli przyzwolenie na ranienie siebie a sobie samemu na cierpienie. Ciągle zachowywał się nieracjonalnie. Odwoływał się do autorytetu ostatecznego – Boga jako “ultima ratio”
Ale nietrudno jest się domyśleć, że nawet specjalny magiczny strój liturgiczny jakim były kalesony w trakcie wykładu o katolicyzmie – niezbyt pomógł! Teściowa “jak Piłat” umyła ręce. A Janio myslał, że wystąpi przeciwko własnej córce, gdy użyje imienia Boga…
Dyskusje ideologiczne są ciekawe, ale nie wtedy gdy inne obowiązki wzywają. Nie przez telefon. Nie w kalesonach. Nie z rodzicem przeciw dziecku. Nie z osobą trzecią w sprawie odwołania rozwodu.
Czasem ideologiczne poglądy bardzo utrudniają ocenę rzeczywistości. Nie znaczy to, że zachowanie Zuli było uprzejme i przyzwoite. Raniła Jania, ale sam się zgdzał…